Jeszcze kilka dni temu go nie znałem.
W sumie to można powiedzieć, że zainteresowałem się nim dopiero, kiedy doszła do mnie wiadomość o jego śmierci w wieku 74 lat, na początku maja zeszłego roku.
Tomas „Trinche” Carlovich – argentyński piłkarz, pomocnik o błyskotliwej technice, który w swoim czasie przebijał w kiwkach na boisku Mario Kempesa i Diego Maradonę.
Miał olbrzymi potencjał, ale nigdy nie trafił do reprezentacji Argentyny. Ba, nawet jego statystyki w karierze ligowej niespecjalnie robią wrażenie. Zmarnowany talent?
Jeśli tak, to powód jest dość nietypowy.
Trinche był nieśmiałym chłopakiem, nie pragnął rozgłosu, nigdy nie opuścił Argentyny i nie trafił do lepszego klubu, np. w Europie. Nikt, poza lokalnymi kibicami w Rosario, go nie znał. Bo on *nie chciał* dać się poznać.
Ta krótka historia niespełnionego przystojniaka może być dla mnie przestrogą w życiu biznesowym i sprzedaży.
Przestrogą przed brakiem odwagi, aby dać się poznać potencjalnym klientom, partnerom, możliwościom biznesowym. Niech przypomina mi o tym, co się nie wydarzy, jeśli nie będę odważnie wychodził poza to, co znane i oswojone.
Wybacz zuchwałość, ale mam wrażenie, że taki Trinche jest w każdym z nas.
I aby nie doszedł do głosu i nie zdominował naszego życia, zamykając nas w krainie przekonania, że „małe jest piękne”, potrzebuję codziennie budzić się „z płonącymi gaciami”, być głodnym sprzedażowo i wyznaczać sobie cele wyższe niż moja wyobraźnia.
Masz czasem tak samo? Brakuje Ci powera?
Jeśli tak, pamiętaj, że moje najlepsze rady odnośnie tego, jak wzbudzać w sobie mobilizację do działania, zawarłem w książeczce: „Nikt nas nie uczy jak sprzedawać” (możesz mieć ją tutaj w PDF lub na papierze za grosze).
Trinche się bał świata i zmarnował swój talent. Zachęcam, bądź odważny, a dasz się poznać ludziom, którzy wskażą Ci kolejne nowe horyzonty biznesowe. Warto!